Rolnik musi być chroniony na wsi. "Złośliwość sąsiadów często jest daleko posunięta"
Produkcja rolna na wsiach ma trafić pod ochronę prawną. Materia ta wbrew pozorom nie jest taka prosta do uregulowania, ale staje się coraz pilniejsza. - Pewnie nie tylko do mnie zwracają się rolnicy z prośbą o ratowanie ich gospodarstw – podkreślił poseł Jan Krzysztof Ardanowski.
Podczas jednego z czerwcowych posiedzeń sejmowej Komisji rolnictwa i rozwoju wsi rozpatrywano informację na temat założeń regulacji dotyczących warunków prowadzenia działalności rolniczej - funkcji produkcyjnej wsi. Chodzi oczywiście o ochronę rolników przed działaniami innych mieszkańców wsi (zwłaszcza napływowych – „miastowych”), które utrudniają prace w gospodarstwach (skargi na hałasy, zapachy, wzywanie policji i innych służb etc.) czy też ich rozbudowę (np. blokowanie inwestycji w nowe budynki inwentarskie).

Napływowi mieszkańcy wsi kontra rolnicy. Jak zażegnać konflikty?
Problemy nie tylko przez miastowych
„Sprawa jest trudna, ale nie możemy chować głowy w piasek. Musimy podjąć wysiłek, by przynajmniej w części spróbować uregulować współistnienie produkcji rolniczej, szczególnie w gospodarstwach towarowych, z pozostałymi mieszkańcami wsi” – podkreślał podczas posiedzenia poseł Jan Krzysztof Ardanowski (Wolni Republikanie), były minister rolnictwa.
Zwracał uwagę, że rolników i ich produkcję trzeba chronić nie tylko przed napływowymi, nowymi mieszkańcami wsi, sprowadzającymi się z miast.
„To nie są tylko, jak się czasami wydaje, nowi osiedleńcy, którzy przenieśli się z miasta i uważają, że będą mieszkać w raju. To są również bardzo często ci rolnicy, którzy zaprzestali produkcji rolniczej, którzy już nie mają gospodarstw albo podejmują uproszczoną formę prowadzenia gospodarstwa wyłącznie z produkcją roślinną. To jest bardziej złożone niż tylko konflikt wieś–miasto wywoływany przez ludzi, którzy osiedlają się na wsi. Nie wszystko zapewne w ramach współistnienia społecznego idzie prawnie wyregulować. To jest niemożliwe” – wskazywał Ardanowski.
Prace sezonowe niezależne od rolnika
Jak oceniał, cała sprawa jest złożona, ale przynajmniej w tych aspektach, gdzie ochrona rolnika jest możliwa do uregulowania, trzeba to zrobić.
„Często do jednego worka wrzucamy wszelkie formy działalności rolniczej, a tu by trzeba jednak w jakiś sposób to rozdzielać. Oczywiście prace sezonowe są niezależne od woli rolnika i muszą być wykonywane wtedy, kiedy jest odpowiednia pogoda, choćby te żniwa, które często są podnoszone. Najlepszy moment to ten, kiedy nie ma rosy, należy nawet późną nocą młócić, bo jest to ten optymalny moment. Ale są również sytuacje, które może mnie, człowieka ze wsi, który mieszka tam od urodzenia i tam umrze, mniej irytują, ale w części Polski - północne Mazowsze jest choćby tego przykładem - w letnie upalne dni smród ogromnych kurników jest często - trzeba to uczciwie powiedzieć - dokuczliwy. Dlatego rozwiązanie tych problemów nie jest łatwe” – zaznaczał polityk.

Echa wyroku za zapachy z gospodarstwa - resort przygotuje przepisy chroniące produkcję rolną
Złośliwość sąsiadów posunięta daleko
I dodawał: „Pewnie nie tylko do mnie, ale do wielu posłów zwracają się rolnicy z prośbą o ratowanie ich gospodarstw, ponieważ złośliwość sąsiadów bardzo często jest daleko posunięta. Problemem jest również brak umiejętności radzenia sobie w urzędach, w różnego rodzaju pisaniu skarg itd. Ci rolnicy są często bezradni. Podejmujemy takie starania. Do mnie zwracają się ludzie z różnych rejonów Polski, nie tylko z mojego okręgu. Ale często jest to walka z wiatrakami – niemożliwa do zrealizowania”.
Atakują rolnika za budynki dla bydła
Poseł podał też konkretny przykład, gdzie rolnik wymaga ochrony. Chodzi o farmera, który przejął gospodarstwo na obrzeżach miasta, zmienił profil produkcji, zaczynając hodować bydło mięsne.
„I całkiem sprawnie mu to idzie. Wydaje się, że to jest ten kierunek, do którego powinniśmy zachęcać bardzo wielu rolników w Polsce, bo nie wymaga wielkich nakładów. Można prowadzić tę produkcję praktycznie bez budynków albo tylko z jakimiś prostymi budynkami potrzebnymi w okresach deszczów i gradu. A więc ten rolnik profesjonalnie zajął się hodowlą bydła. Zaczęło to przeszkadzać sąsiadom, którzy wokół niego się wybudowali. Ale nie można zakwestionować tego bydła, bo jest to gospodarstwo, więc skargi zaczęły się z drugiej strony, mianowicie, że budynki są do tego nieodpowiednie” – opisywał Jan Krzysztof Ardanowski.
Zapewniał, że choć są to stare budynki, to są w zupełności wystarczające dla bydła do schowania się w trudnych warunkach pogodowych.

Zapachy z gospodarstwa przeszkadzają? Będzie nowe prawo z resortu rolnictwa
„Teraz w kłopocie jest powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, który nie wie, jak z tego wybrnąć. Jeżeli bowiem ten rolnik będzie zmuszony - nie wiadomo, czy to będzie skuteczne na dłuższy czas - do budowy nowych wiat, nowych budynków, to poniesie ogromne koszty, które niedługo mogą okazać się również niepotrzebne, ponieważ ci sąsiedzi dalej będą szukali innych powodów, żeby mu tę hodowlę zlikwidować. Sytuacja jest wyjątkowo trudna” – przekonywał parlamentarzysta.
Może skopiować prawo francuskie?
W jego ocenie, można próbować znaleźć przykłady rozwiązań stosowanych na rzecz ochrony rolników w innych krajach.
„Bo to nie jest tylko problem Polski. Ta uciążliwość dla ludzi, którzy chcą traktować wieś jako dobre miejsce do życia, nieledwie raj - to występuje wszędzie. Może to rozwiązanie francuskie, że odgłosy i zapachy wsi są dziedzictwem kulturowym państwa francuskiego i w związku z tym nie wolno kwestionować piania koguta, ryczenia krowy czy pracy ciągnika nawet nocą, bo jest to dziedzictwo kulturowe wsi francuskiej? Może to jest dla nas jakieś wyjście? Ale niewątpliwie ten temat musi być, bo on będzie ropiał zawsze. Nie załatwimy tego w tej kadencji Sejmu, to będzie cały czas. Problem jest od dawna, ale jego intensywność zdecydowanie narasta” – podsumował były minister rolnictwa.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś