Sytacja na rynku rzepaku – jakie będą zbiory?
Zbiory rzepaku w Polsce od 2020 r. przekraczają 3 mln ton. Mimo dużej skali produkcji nie w pełni pokrywa ona krajowe zapotrzebowanie na ten surowiec. Jakie będą zbiory rzepaku w 2025 r.? Prognozy i sytuację na rynku rzepaku w Polsce przedstawia Juliusz Młodecki, prezes zarządu Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych.
Jak Państwo oceniają dialog z ministerstwem rolnictwa i współpracę z ministrem Czesławem Siekierskim?
Ostatnie spotkanie z ministrem rolnictwa, które odbyło się 21 marca, uważamy za udane. Są kwestie, które chcemy ministerstwu przedstawić. Wcześniej dotyczyły ustawy biopaliwowej, teraz to kwestie związane ze skalą produkcji i zapotrzebowania przemysłu. Ale nie chodzi o to, żeby się pokazywać, że się często spotykamy z ministrem, tylko żeby załatwiać konkretne sprawy.
Czy tegoroczne zbiory rzepaku będą wyższe niż w ubiegłym roku? Jakie są Pana prognozy?
W 2024 r. zebraliśmy około 3,3 mln ton rzepaku, czyli nie za dużo. Zapotrzebowanie przemysłu jest na poziomie 3,6-3,8 mln ton. Jest to konsekwenc ją m.in. ustawy b i o p a l iwo we j , k tóra z w i ę k s z a odpowiednie wskaźniki do użycia biopaliw. Ubiegłoroczne zbiory były słabsze niż w poprzednim roku. Obserwujemy pewną stagnację, jeśli chodzi o plony. Mimo że stosujemy nowoczesne odmiany, nową technologię, plony specjalnie nie rosną. Prawdopodobnie jest to konsekwencją tego, że mamy bardzo ograniczony dostęp do środków ochrony roślin. Rzepak stał się rośliną, która wymaga dużych zabiegów, zwłaszcza ochrony przeciwgrzybowej i sektycydowej. Problemem jest brak neonikotynoidów, skutecznych zapraw do zaprawiania nasion.
Jaki Pan ocenia stan plantacji w kwietniu 2025 roku?
W tej chwili stan plantacji możemy określić jako dobry. Trudno na razie mówić o poziomie zbiorów, jesteśmy na etapie przedwiośnia. Jeśli nastąpią gwałtowne wahania temperatur między dniem a nocą (zwłaszcza niskie temperatury w nocy), może być różnie. Mówię to z doświadczenia i praktyki. Oczywiście mam nadzieję, że tak się nie stanie. Jeśli wszystko
będzie przebiegało bez większych problemów, możemy zebrać około 3,5 mln ton rzepaku – taki jest potencjał.
Jak Pan ocenia aktualne ceny rzepaku?
Generalnie mamy niski poziom cen. Ale relacja ceny rzepaku do ceny pszenicy jest korzystna. Mówi się, że cena rzepaku w porównaniu z pszenicą powinna wynosić 2 do 1. Czyli na przykład jeśli pszenica kosztuje 900 zł, a rzepak ponad 1800, no to jest prawidłowa relacja, tylko że to wszystko odbywa się na bardzo niskim poziomie. A przy obecnych wysokich kosztach prowadzenia gospodarstwa o rentowności całego przedsięwzięcia decyduje plon.
Jakie są największe wyzwania przed producentami rzepaku w najbliższym czasie?
Wyzwaniem dla KZPRiRB jest ustabilizowanie powierzchni uprawy rzepaku na poziomie 1,1 mln ha i produkcji na poziomie ok. 3,6-3,8 mln ton co zaspokoiłoby potrzeby przemysłu a nam zapewniło pewny zbyt. Kolejnym wyzwaniem jest kwestia ograniczanego ciągle dostępu do ochrony, bez której nie ma szans na zadowalające plony. I nie można mówić, że rolnicy marzą o tym, żeby bez przerwy pryskać plantacje. Stosujemy ochronę tylko w takim zakresie, w jakim jest to niezbędne i konieczne, bo każdy zabieg kosztuje. Problematyczna wydaje się również kwestia związana z przesadnym traktowaniem ochrony środowiska jako kwestii, która zamyka jakąkolwiek dyskusję w sprawie ochrony plantacji. Dopuszczane do obrotu środki ochrony roślin w tej chwili są bardziej przebadane niż leki. Jeśli konsumenci chcą mieć dostarczaną żywność w dostępnej cenie muszą mieć świadomość, że bez odpowiedniej ochrony plantacji tego się nie osiągnie.
Z Juliuszem Młodeckim, prezesem KZPRiRB rozmawiała Magdalena Kowalczyk
- Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś