Łacina i opłaty – nie tak łatwo o zgodę na płoszenie zwierząt z upraw
Nowelizacji przepisów ustawy Prawo łowieckie w zakresie m.in. zezwoleń na płoszenie zwierzyny łownej - domagają się izby rolnicze.
Problem ze szkodami w uprawach powodowanymi przez dziką zwierzynę, także tą chronioną przez prawo, z roku na roku się nasila. Jednocześnie rolnicy mają bardzo ograniczony zestaw środków do przeciwdziałania takim stratom. A system odszkodowań kuleje, obejmując tylko niektóre gatunki zwierząt.
Procedura utrudnia życie rolnikom
Na jeden z problemów dotyczących tej tematyki zwraca uwagę Zarząd Krajowej Rady Izb Rolniczych (KRIR). Na wniosek Warmińsko-Mazurskiej Izby Rolniczej zwrócił się on 30 czerwca do minister klimatu i środowiska Pauliny Hennig-Kloski w sprawie nowelizacji Ustawy Prawo łowieckie - w zakresie przepisów dotyczących zakazu płoszenia zwierząt łownych.

RDOŚ do rolników: nie zgłaszajcie nam szkód w uprawach spowodowanych przez ptaki
„Zgodnie z art. 9 ust. 1 pkt 2 ww. ustawy, poza polowaniami i odłowami obowiązuje zakaz m.in. płoszenia zwierzyny łownej. Artykuł 9a przewiduje możliwość uzyskania zgody na odstępstwo od tego zakazu, jednak procedura ta budzi szereg wątpliwości oraz utrudnia rolnikom i myśliwym skuteczną ochronę upraw” – twierdzi KRIR.
Nazwy po łacinie, konieczna opłata
Jak wskazuje, aktualne przepisy wymagają, aby składający wniosek o odstępstwo od zakazu płoszenia zwierzyny łownej określił gatunek zwierzęcia zarówno w języku polskim, jak i łacińskim. Dla rolników, ale także dla urzędników, jest to czasem nie lada wyzwanie.
Ponadto - co wytyka rolniczy samorząd - obecnie wniosek można złożyć wyłącznie w formie papierowej, a opłata skarbowa wynosi 82 zł za każdy przypadek.
„W praktyce oznacza to, że rolnicy w sytuacji szkód wyrządzanych przez ptactwo i zwierzynę łowną (np. w uprawach kukurydzy) nie są w stanie skutecznie i legalnie reagować. W większości przypadków nie występują oni o zezwolenie, przez co obowiązujące przepisy stają się martwe, a jednocześnie generują obawy o możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności” – czytamy w wystąpieniu izb.
A spacerowicze, myśliwi i leśnicy?
W ich ocenie wątpliwości budzi również to, czy osoby przebywające w lesie w celach rekreacyjnych - np. spacerując, jeżdżąc rowerem, zbierając grzyby - mogą nieświadomie dopuszczać się płoszenia zwierzyny, a tym samym łamać przepisy prawa.
„Problem dotyczy również myśliwych, którzy podejmują działania prewencyjne w celu ochrony upraw poprzez dyżury na ambonach, stosowanie pasów zaporowych, armatek hukowych itd. Brak jednoznacznych regulacji wskazujących, kto powinien występować o zgodę - rolnik, myśliwy, czy obie strony - utrudnia praktyczne stosowanie prawa” – wymienia dalej KRIR.
Według niej, analogiczne wątpliwości pojawiają się także w odniesieniu do służb leśnych wykonujących prace techniczne, które również mogą płoszyć zwierzynę łowną.

Zmiany w rekompensatach za szkody łowieckie? Resort środowiska odpowiada
„Czy w takim przypadku Lasy Państwowe również powinny każdorazowo występować o zezwolenie?” – stawia pytania rolniczy samorząd.
Znowelizować Prawo łowieckie!
Biorąc to wszystko pod uwagę, wnioskuje on o:
- Uregulowanie statusu użytkowników lasów i osób wykonujących działania gospodarcze w terenie, w celu zapewnienia im bezpieczeństwa prawnego.
- Nowelizację przepisów ustawy Prawo łowieckie, tak aby umożliwić rolnikom i myśliwym podejmowanie działań chroniących uprawy przed szkodami bez konieczności każdorazowego występowania o zezwolenie na płoszenie zwierzyny łownej.
- Wprowadzenie uproszczonej procedury zgłoszeniowej (np. w formie elektronicznej) oraz rezygnację z obowiązku podawania nazw łacińskich gatunków.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś