Holenderska obora w polskiej Bramce

Poleć
Udostępnij
Autor tekstu: Mirosław Lewandowski | miroslaw.lewandowski@agropolska.pl
21-05-2014,14:20 Aktualizacja: 27-11-2014,14:24
A A A

Cztery roboty udojowe, urządzenia do czyszczenia rusztów i podgarniania paszy oraz automatyczne wanny do dezynfekcji racic. Tak wygląda nowoczesna obora w XXI wieku.

Arend Jan Hendriks pochodzi z Holandii. Do Polski przeprowadził się 15 lat temu. Jak sam przyznaje, od zawsze chciał prowadzić hodowlę bydła mlecznego. Idealne miejsce do rozwijania tej pasji znalazł w naszym kraju, a konkretnie w Kawęcinie w woj. kujawsko-pomorskim. 18 maja wspólnie z firmą Lely oraz partnerami gospodarstwa (firmą De Heus, Gea Farm Techologies oraz KSB Grupa) oficjalnie zaprezentował swoją nową oborę, która bez wątpienia jest jedną z najnowocześniejszych obiektów nie tylko w Polsce, także w Europie.

W 1998 r. hodowca wydzierżawił od Agencji Nieruchomości Rolnych na 30 lat 315-hektarowe gospodarstwo rolne w Kawęcinie. W 2000 r. zaimportował z Holandii 140 jałówek cielnych i rozpoczął produkcję mleka. W ciągu 10 lat powiększył stado do 250 krów i stanął przed dylematem, czy modernizować stare budynki, czy inwestować w nowe. Główną przeszkodą był brak terenu, na którym mógłby rozpocząć prace budowlane. Kiedy w zeszłym roku pojawiła się możliwość zakupu sąsiedniego gospodarstwa o powierzchni 17 ha w Bramce, skorzystał z okazji i po kilku miesiącach obok starego gospodarstwa powstała nowa wolnostanowiskowa obora.

Komfort i wygoda

Budynek ma 102 m długości i 36 m szerokości. Kalenica czyli najwyższa część dachu znajduje się na wysokości 11,5 m. Nad stołem paszowym jest świetlik, a nad legowiskami dwa rzędy lamp, które w zależności od pory doby emitują światło o białej i żółtej, a nocą o czerwonej barwie (ponieważ krowy nie widzą czerwonej barwy, więc mogą spokojnie spać, a właściciel może zwierzęta obserwować).

Obiekt liczy 320 stanowisk. Krowy w laktacji przebywają na legowiskach o wymiarach 2,5 x 1,2 m. Boksy przylegające bezpośrednio do ściany są nieco dłuższe, aby zwierzęta mogły swobodnie kłaść się i wstawać nie uderzając przy tym o mur. Ich wymiary wynoszą 2,75 x 1,2 m. Wszystkie legowiska są wyścielone mieszanką sieczki ze słomy z wapnem. Taka ściółka zapewnia wysoką higienę i przyczynia się do mniejszej ilości bakterii środowiskowych odpowiedzialnych za mastitis. Górnym ogranicznikiem legowisk nie jest tradycyjna rura lecz elastyczny pas, który zapobiega obtarciom karku mlecznic.

Dla krów zasuszonych i przebywających w tzw. grupie „close-up”, tj. 2-3 tygodnie przed wycieleniem, hodowca przygotował kojce na płytkiej ściółce. Podobnie jest w przypadku porodówki i separatki, czyli kojca dla mlecznic, które wymagają indywidualnego traktowania. Wszystkie krowy mają dostęp do czochradeł, które poprawiają ich komfort i dobrostan. Urządzenia usuwają brud oraz pył i jednocześnie masują skórę zwierząt oraz pobudzają ich krążenie krwi.

Tu pracują roboty

- Budując nową oborę wyznaczyłem sobie kilka celów do zrealizowania. Przede wszystkim moje krowy muszą mieć możliwie najwyższy komfort, powinny produkować w swoim życiu co najmniej 40 tysięcy kilogramów mleka, a średnio w roku 10 tysięcy, przy minimalnym nakładzie naszej pracy - mówił Arend Jan Hendriks podczas „Dnia otwartych drzwi” Lely w Bramce.

Obiekt jest niemal w pełni zautomatyzowany. Krowy są dojone przez cztery roboty udojowe Lely Astronaut A4. Średnia dzienna liczba dojów przypadających na każdą sztukę wynosi 2,9. Robot, w przeciwieństwie do hali, doi każdą ćwiartkę wymienia indywidualnie, dzięki czemu eliminuje bolesne dla krów pustodoje i tym samym zmniejsza ryzyko występowania mastitis.

Po wyjściu z robota krowy trafiają do boksu Lely Walkway gdzie przechodzą przez wannę, w której znajduje się wodą z dodatkiem środka do dezynfekcji racic. Po przejściu 100 krów automat wylewa brudny płyn i napełnia wannę świeżym roztworem.

Krowy w laktacji przebywają na podłodze rusztowej. O czystość posadzki dba Lely Discovery, samojezdny robot który na bieżąco czyści ruszta i spycha do znajdującego się pod nimi zbiornika na gnojowicę odchody krów oraz ściółkę przeniesioną przez zwierzęta z boksów legowiskowych.

Z kolei o to, aby krowy przez cały czas miały dostęp do paszy dba Lely Juno. Samojezdny robot kilka bądź kilkanaście razy dziennie, w zależności od ustawień wprowadzonych przez hodowcę, przejeżdża wzdłuż stołu paszowego i podgarnia mieszankę TMR pod pysk mlecznic. W trakcie tej czynności urządzenie wydaje dźwięk, który dodatkowo stymuluje krowy do podejścia do stołu paszowego.

Obok robotów udojowych hodowca umieścił poskrom, który służy głównie do wykonywania zabiegu korekcji racic, ale także leczenia zwierząt. - Moim zdaniem, w oborach, w których pracują roboty udojowe obowiązkowo powinien znajdować się poskrom. Oprócz korekcji racic jest on także przydatny w przypadku leczenia krów cierpiących na mastitis. Po skończonym doju można je wprowadzić do poskromu, unieruchomić i podać lek dowymieniowo - tłumaczy hodowca.

Zarządza komputer

Podczas doju robot Lely Astronaut A4 zbiera informacje o mleku i przesyła do programu zarządzania stadem, który przetwarza je i prezentuje w postaci raportów wynikowych, schematów oraz wykresów. Dzięki temu hodowca na bieżąco analizuje sytuację w stadzie. Każdego dnia może sprawdzić, czy u wszystkich mlecznic bądź u pojedynczej krowy nie wystąpił spadek produkcji mleka bądź nagły wzrost liczby komórek somatycznych.

System umożliwia także analizę aktywności ruchu zwierząt. Ten ostatni parametr wskazuje na możliwość występowania rui. - Skuteczność krycia, szczególnie w przypadku pierwiastek, a te stanowią obecnie 70 procent mojego stada, zależy w głównej mierze od prawidłowego wykrycia rui i terminu inseminacji. Dlatego bardzo przydatne są systemy, które pozwalają z dużym prawdopodobieństwem określić moment rozpoczęcia tego cyklu. W mojej oborze są to respondery, które mierzą aktywność poruszania się krów oraz mikrofon, który znajduje się na szyi zwierząt i rejestruje częstotliwość przeżuwania. Wzrost aktywności i mniejsze pobieranie paszy może oznaczać ruję - tłumaczył Arend Jan Hendriks.

Koszt całej inwestycji, tj. budowy obory, silosów na kiszonkę, magazynów na paszę treściwą, płyty obornikowej, hydroforni, montażu agregatu prądotwórczego i budowy oraz utwardzenia dróg wewnętrznych wyniósł ok. 6 mln zł.

Napisz do autora: 

Poleć
Udostępnij
Aktualne wydanie
Hoduj z głową świnie 2/2024

Hoduj z głową świnie:

-Żeby rozród działał dobrze

-Tucz świń w cyklu otwartym. Genetyka i zdrowie

-Okiem doradcy - bioasekuracja ASF

 

PRENUMERATA


 

Aktualne wydanie
Hoduj z głową bydło 2/2024

Hoduj z głową bydło:

-Okiem doradcy - cicha ruja

-Sucha masa jest kluczowa

-Jak liczyć koszty żywienia w produkcji mleka?

-TMR w teorii i praktyce

 

PRENUMERATA