Wiesław Gryn podsumowuje mijający rok
To był trudny rok – mówi Wiesław Gryn, rolnik z Zamojszczyzny, przewodniczący „Porozumienia Rolników – Zboża – Oleiste – Białkowe”. Jak podkreśla, podsumowując minione miesiące zaraz obok niezłych plonów i udanych żniw wymienić należy niskie ceny oraz rosnące koszty, największe bolączki rolników.
2025 zostanie zapamiętany przez rolników jako rok…
… niezłych plonów i bardzo niskich cen. To był trudny rok. Mieliśmy w miarę udane żniwa i widoczne na całym świecie bardzo wyrównane, niskie notowania zbóż. Prawdopodobnie w takim przedziale cenowym będziemy się poruszali w przyszłości. Jedyną nadzieją jest chyba (z naciskiem na chyba) tylko to, że te ceny już niewiele spadną.
Niezłe plony i niskie ceny
Czyli można powiedzieć, że ten rok rozczarował rolników?
Oczywiście, nadzieje rolników i przewidywania analityków rynków rolnych były inne. Wydawało się, że ceny po czterech latach stagnacji (od początku wojny w Ukrainie, gdy widoczny był pik cenowy), „odwrócą się” w drugą stronę i będą widoczne zwyżki. Niestety tak nie jest. Jak popatrzymy na notowania zbóż, niezależnie od tego, czy to giełda w Chicago, czy MATIF – ceny utrzymują się na niskim poziomie. Wydaje się, że woja na Ukrainie nie ma już wpływu na ceny, chyba że w dół.
Jak jesteśmy przy temacie handlu z Ukrainą, to mamy nową umowę handlową, którą przyjęła Unia Europejska. Czy embargo, które wciąż obowiązuje w Polsce, powinno zostać utrzymane?
Dzisiaj największym „embargiem” dla nas jest cena, jaka obowiązuje w basenie Morza Czarnego – jest o parę punktów wyższa niż w Polsce. Ukraińcom bardziej się opłaca sprzedawać tam niż przywozić zboże do nas.
My rolnicy powinniśmy przygotować się już na konkurencję z Ukrainą i zrobić restrukturyzację rolnictwa, gospodarstw. Będziemy musieli produkować nie oglądając się ani na Ukrainę, ani na obie Ameryki, Australię, Kanadę. Raport Draghiego dostarcza informacji nie tylko o przemyśle, ale także o rolnictwie. Wynika z niego konieczność dostosowania się do nowych wyzwań, zwiększenia inwestycji, reformy unijnego budżetu.
Póki ceny są na tym samym poziomie na całym świecie, to koszt transportu hamuje napływ zbóż do Polski. Ale jeśli się zamkniemy i będziemy mieć cenę wysoką, to ziarno napłynie, zawsze jakieś wejście się znajdzie.
Proszę popatrzeć na to, co się dzieje z nawozami. Teoretycznie bariery na rosyjskie nawozy są, ale one i tak przez Kazachstan i inne kraje napływają do Polski. Musimy się uczyć produkować w realiach światowych. Mamy cyberataki i prowadzimy wojnę hybrydową. Wojna już trwa i będzie tylko narastała, a my nie możemy się zamykać i wygaszać produkcji. Na produkcji żywności z roku na rok będzie można coraz lepiej zarobić. Zmiany klimatyczne i niepewność będą coraz bardziej widoczne.
Z jakimi problemami musieli borykać się polscy rolnicy w mijającym roku?
Po pierwsze niskie ceny, o tym już mówiłem. Po drugie zmiany klimatu. Przed żniwami mieliśmy nawałnice, burze, w niektórych regionach były straty i zniszczenia. Eksportowi nie sprzyja również kurs złotego, który się umacnia. Jak jesteśmy przy finansach to wymienię dalej bardzo drogie kredyty, jedne z droższych w Europie. No i oczywiście problemem są rosnące koszty. Jeszcze parę lat temu można było za 140-150 kg pszenicy kupić 100 kg saletry, dzisiaj do tego potrzeba ponad 200 kg pszenicy. Jedyne, to paliwo jeszcze mamy w rozsądnej cenie. Chyba tylko gospodarstwa produkujące mleko może mniej narzekają, ale reszta ma te koszty znacząco za wysokie.
Następna rzecz jest taka, że chyba już większość rolników się nauczyło, że trzeba mieć umowy, być z kimś związanym, bo taka wolna amerykanka, że wszystko jakoś się sprzeda, zaczyna się kończyć. Rolnicy powinni dywersyfikować produkcję.
A jakie największe wyzwania albo zagrożenia widzi Pan przed polskim rolnictwem w najbliższym czasie?
Najważniejsze, aby produkcja była opłacalna. Moglibyśmy wejść w GMO, zrezygnować z zapisów Zielonego Ładu i przejść do rolnictwa regeneracyjnego, które w zupełności spełniałoby oczekiwania przyrody, a nie polityków. Rolnicy mogliby odetchnąć, bo dzisiaj mamy olbrzymie koszty. Koszty biurokracji i samej obsługi w gospodarstwie to na tysiąc hektarów musi być jeden pracownik, który cały czas się zajmuje papierami. A to są dodatkowe koszty, o których nie wiedzą farmerzy amerykańscy czy brazylijscy, a z nimi przecież konkurujemy po umowie z krajami Mercosur.
Władze powinny pozwolić uczelniom, instytutom, wydzielonym gospodarstwom produkować buraki, ziemniaki czy kukurydzę genetycznie modyfikowaną i powinniśmy obserwować takie uprawy i je badać. My obecnie żyjemy całkowicie w oparach absurdu, bo nawet nie wiemy, jak to wygląda.
Wiesław Gryn o roli dużych gospodarstw
Jak Pan ocenia kondycję dużych gospodarstw w Polsce?
Duże gospodarstwa mają nadzieję, że od strony ekonomicznej przetrwają, bo to są już silne organizmy ekonomiczne. Natomiast jeśli są środki na rolnictwo, to one powinny być dzielone na hektar, a nie na gospodarstwo. Czy ten hektar w gospodarstwie 200-500 ha jest od macochy? Czy w dużym gospodarstwie mamy niższe koszty produkcji? Na pewno nie. Jak my mamy konkurować z Ukrainą? Tam 70 proc. pieniędzy budżetowych czy unijnych idzie do dużych gospodarstw. Powinniśmy być realistami i jak coś jest, to trzeba dzielić po równo, a nie dzielić na mniejsze czy większe gospodarstwa. A u nas od lat 90. rządzi nie ekonomia, tylko ekonomia polityczna. Małe gospodarstwa należy wspierać, ale musi być w tym jakaś logika. I przede wszystkim nie należy przeszkadzać.
Jakie działania podejmowaliście Państwo w ramach „Porozumienia Rolników – Zboża – Oleiste – Białkowe” w 2025 r.?
Cały czas staramy się wpływać na naszą politykę rolną. Zarówno na decydentów, dziennikarzy, jak i tych, którzy lobbują, ale w tym dobrym tego słowa znaczeniu, za produkcją rolniczą. W ubiegłym tygodniu brałem udział w dwóch konferencjach, w następnym tygodniu znowu będę na dwóch. Staramy się oddziaływać nie tylko na polityków, ale również na naukowców. Przekonujemy też do tego, aby nie dzielić gospodarstw na małe i duże, gdyż gospodarstwa towarowe oprócz tego, że są potrzebne, zapewniają bezpieczeństwo żywnościowe i dają miejsca pracy, mają również duszę. Produkujemy bezpiecznie, w przystępnych cenach dla społeczeństwa i tak powinniśmy być postrzegani (dużo eksportujemy i przynosimy naszej gospodarce zyski).
W ramach „Porozumienia” organizujemy szkolenia, spotkania z analitykami rynków rolnych po to, żeby nasze gospodarstwa lepiej sobie radziły i szły dalej do przodu. Wymieniamy się nawzajem informacjami z kolegami z różnych części Polski. Nasza działalność polega również na tym, aby ocieplić wizerunek polskiego rolnictwa.
Hejt na rolników i hodowców jest krzywdzący. Słyszy się o tym, że miastowym wszystko przeszkadza i nie rozumieją, że wieś to miejsce produkcji żywności.
Staramy się zmienić to myślenie i postrzeganie polskiego rolnika, który dzisiaj jest biznesmanem, któremu służą nowoczesny sprzęt i technologie. W innych miejscach na świecie jest większe zrozumienie pracy rolnika. W 2003 r. prowadziłem przez Niemcy stary kombajn, który kupiłem u farmera w Niemczech. Gdy niemiecka policja wyprzedziła mnie, już myślałem, że mnie zatrzymają, a oni zatrzymali ruch i mnie przekierowali, żebym pojechał dalej.
U nas brakuje tego prawdziwego wizerunku rolnika, który produkuje żywność dla konsumentów, w Polsce od razu przychodzi to w folklor, w cepeliadę. Dlatego ważna jest nauka dzieci od wieku szkolnego, że mleko pochodzi od krowy i jest efektem pracy rolnika, a nie jest z Biedronki.
z Wiesławem Grynem rozmawiała Magdalena Kowalczyk
Artykuł ukazał się w wydaniu 09-10/2025 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”