Zakopał i odkopał konia na posesji. Służby wyjaśniają sprawę

Poleć
Udostępnij
Autor tekstu: (em) | redakcja@agropolska.pl
14-07-2020,12:30 Aktualizacja: 14-07-2020,12:35
A A A

Właściciel jednego z klubów jeździeckich w rejonie Janowa Lubelskiego (woj. lubelskie) miał pogrzebać martwego konia na swojej posesji. Ten tłumaczy, że tylko "zabezpieczył" zwierzę. Sprawę wyjaśniają służby weterynaryjne.

O sprawie informuje "Dziennik Wschodni", którego czytelnik nagrał film, na którym widać, jak traktor ciągnie zwłoki konia w kierunku dołu wykopanego na posesji.

Ubezpieczenie od padnięcia zwierząt, krir, ministerstwo rolnictwa

Ubezpieczenie od padnięcia zwierząt? Resort odpowiada izbom

Padnięcie zwierzęcia hodowlanego to dla rolnika duża szkoda, a strata większej liczby sztuk może pogrzebać każde niemal gospodarstwo. Szansą na poprawę tej sytuacji mogłyby być dotowane z budżetu państwa ubezpieczenia od takiego ryzyka. O...

Mężczyzna dodaje, że sprawę natychmiast zgłosił do sanepidu, ale dopiero po 4 dniach przekazano mu, że przyjadą na miejsce sprawdzić zgłoszenie. Tego samego dnia już o godz. 6 koń został jednak wykopany. Na miejscu pojawili się też przedstawiciele Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Janowie Lubelskim.

- Spotkali się ze mną i jak się dowiedzieli, że koń został wywieziony, to stwierdzili, że nie ma sprawy. Nie rozumiem tego, bo przecież koń był. Są zdjęcia - relacjonuje świadek dziennikowi.

Paweł Piotrowski, szef Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie zapewnia, że "nikt nie umył rąk" i sprawa została wyjaśniona.

- Prawdopodobnie doszło do nieprawidłowego postępowania z odpadami. Grożą za to wysokie kary. W przypadku konia można to szacować na kilka tysięcy złotych. Mamy informację, że właściciel wykopał zwierzę i wywiózł do utylizacji. Będzie musiał przedstawić dokumenty potwierdzające to - mówi.

Właściciel ośrodka zapewnia tymczasem, że nie próbował zakopać konia na posesji. - Nie był zakopany, tylko zabezpieczony przed psami - przysypany lekko ziemią i sianem. Było gorące, sobotnie popołudnie. Nie mógł leżeć w takich warunkach przez niedzielę - wyjaśnia.

Na koniec zapewnia, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami sanitarnymi i ma na to niezbędne dokumenty.
 

źródło: "Dziennik Wschodni"

Poleć
Udostępnij